Halę Szrenicką wziąłem przelotem. Od tego miejsca szlak czerwony z przyjemnej, polnej dróżki zamieniał się w droge dojazdową pokrytą znormalizowanymi, szcześciokątnymi płytami betonowymi. Istna katorga. Schodziłem jak zombiak, coraz bardziej bolała mnie lewa stopa. Jednak to było nic...doszedłem do wodospadu Kamieńczyk. Jak powszechnie wiadomo, droga z Kamieńczyka do Szlarskiej mówiąc łagodnie - jest do dupy. Pseudobruk z kamieni rozrzuconych jak popadnie powodował jeszcze większy ból w stopie. Kiedy doszedłem drogi na Jakuszyce doszlownie bogosławiłem równiótki asfalt. Wkońcu dotarłem do głównej krzyżówki w Szlarskiej.