Tuż przed odjazdem do wagonu wpadła jakaś kobieta. Spytała mnie czy to pociąg do Tczewa i czy jest wolne. Na obydwa pytania odpowiedziałem "tak". Chwile później wyciągnęła czekoladę, którą mnie poczęstowała. Ot, ale miło ;)
Ruszyliśmy planowo. Niestety deszcz, zmęczenie i ciemności utrudniały obserwacje świata za oknem. Mijaliśmy kolejne stacje i krzyżowaliśmy się z innymi pociągami. Co jakiś czas lekko przysypiałem. W sumie sie nie dziwiłem :)
Do Tczewa pociąg przyjechał planowo. Na zewnątrz pogoda, mówiąc łagodnie do dupy. Szybki bieg prze kładkę i znalazłem pociąg do Gdyni. Nazywał się "Kalinka" i jak sama nazwa wskazuje, jechał od naszych sąsiadów - Rosjan. A dokładniej z Królewca.
W składzie były dwa wagony - biały, rosyjski gdzie pili i zielony, polski gdzie bili. Ot takie zderzenie kulturowe :)