Szczerze mówiąc to trasą Runowo - Szczecinek byłem zaskoczony i to pozytywnie. Spodziewałem sie jednego toru, polikwidowanych stacji i połamanych semaforów. Wszak dla mnie, Dolnoślązaka, taki jest wzór linii obsługiwanych przez szynobusy. A tu taka niespodzianka. Prędkość w granicach przyzwoitej 80 a nawet i więcej, 2 tory, nawet nie zarośnięte (no, może trochę bardziej przed Szczecinkiem), kształtowe semafory, no i w miarę wysoka frekwencja i nawet szynobus taki wygodny. Ajajaj, szkoda tylko że padało. Pogoda wprowadzała iście dekadencki nastrój i klimat. Nawet nie zgorszy. Wyobraźcie sobie zamknięty przedział, w którym jest ciepło, a na zewnątrz plucha i deszcz, a wy z nosem wlepionym w okno obserwujecie spływające po szybie krople deszczu i szary ponury krajobraz...
...i nagle z głuchym dźwiękiem przed waszą twarzą o tafle szyby rozbija się jajko :)
Tak przywitało mnie Drawsko Pomorskie. Jakieś małolaty rzucały w pędzący pociąg jajkami. Kij, z tym, wole jajka od kamieni, choć wandalizm i chuligaństwo to trzeba tępić jak stonki ziemniaczane.
Niestety koło 14:30 zmuszony byłem opuścić ciepły przedział zdeklasowanej klasy 1. Wylazłem na peron. Brrr zimno i ponuro. Humor poprawił mi stojący Gagarin z Lopkiem, będący swego rodzaju kolejową legendą na miarę Smoka Wawelskiego :)
Dla niewtajemniczonych i bardziej obeznanych w historii lotów kosmicznych i historii polskiego kina. Nie chodzi tu o Jurija Gagarin, choć to od niego wziął się pseudonim tarabałja radzieckiej konstrukcji, a ni też o polskiego aktora Krukowskiego ps. Lopek.
Gagarin- lokomotywa, lopek - skład wagonów towarowych. Ale gdzie jest haczyk?
No właśnie nie wiadomo dlaczego wszystko co jeździ z Gagarinem na przodzie uznawane jest za kultowe. Niektórzy miłośnicy kolei popadają w taki zachwyt tymi lokomotywami, że wystawiają się pośmiewisko i kolejarzy, jak i zarówno ludzi którzy dzielą ich pasje, ale za nic nie potrafią zrozumieć, aż takiego uwielbienia dla jednej lokomotywy, której zdjęcie jest bardziej cenne od szczątków jakiegoś egipskiego faraona :)
Stwierdziłem, że nie warto się katować i poszedłem poszukać pociągu do Chojnic. Niestety domyślałem się co to będzie i koniec końców miałem rację. Pociąg do Chojnic składał się z autobusu szynowego SA101/121-003. Polska myśl techniczna z początku lat 90-tych zaoferowała mi przeciekające szyby i przenikliwe zimno. Ale nie ma tego złego :)