Jako pierwsze podjechało 35. Stary zdezelowany trup, kotry ostatni raz w remoncie był z 10 lat temu. W szybie przedniej - proporczyki, wisiorki, Matki Boskie Autobusowe, płyty CD, mastkotki. Kierownica - okrągła. Pulpit - syf, kiła - mogiła. Mieszanka kabli, papierów, wystających prycisków i lampek. Na tronie, w rozpietej hawajskiej koszuli, w krotkich spodenkach jakiś świeżo upieczony kierowca. Kupujemy bilety.
Drzwi zamkykają się. Dotąd w miare cicho mruczący węgierski silnik Raba, na niemickiej licencji Mana pokazuje na co go stać. Poteżny wartkot, kłeby dymu z pulsującej rury wydechowej. Dochodzi do najwyższych obrotów - cichnie. Teraz jęk skrzyni biegów. I znów basowy pomruk Raby. Szalona podróż krętymi, brukowanymi drogami, przeciskającymi sie miedzy domami, stodołami, studianiami. Wzdłuż drogi drzewa i kapliczki. Tak wygląda tu Komunikacja Miejska.
Dojeżdzamy do Dzierżoniowa. Autobus troche krąży po miescie, aż w koońcy zatrzymuje się koło surowego, szarego byudynku Stacji PKP.