W końcu mogłem wypowiedzieć wymarzone prze wszystkich słowa - "Jesteśmy w Pradze". Mieliśmy Praskie Bielany Wrocławskie czy Letnany, potem ukazała się Vltava, następnie tunel, stacja Praha Masarykowo (ichniejszy Świebodzki) i Hrad. Koniec końców wjechaliśmy pod wielką nawę Prahy Hlavni Nadrazi.
Udaliśmy się do hallu głównego (syf gorszy niż we Wrocławiu). Kupiliśmy znowu korony, jak sie potem okazało po złodziejskiej cenie. Zaczepił nas gościu pytając "Mate ubytovanie?" Przetłumaczyłem reszcie ze pyta czy mamy nocleg. Ktoś od nas krzyknął, że mamy, co było bzdurą. Spytałem za ile - Czech rzucił ze 350 Kc od głowy. Nasza odpowiedz - 250 kC i bierzemy. Spytał nas na ile nocy i ile osób. No to my, że 5 osób na 2 noce plus jedna na jedną noc. Zadzwonił do szefa. Padła propozycja - 3000 kC za mieszkanko w środku miasta za 5 osób na dwie noce, gratis jedna- tyle ze bez łózka. Wyszło 272 kC/noc. Łyknęliśmy.
Po drodze facet od mieszkanie pokazał nam kantor gdzie są dobre kursy. Rzeczywiście złodziejskie 47 kC/1zł a 60kC/1zł robi różnice.
Pod kamienicą na Havelskiej czekał na nas właściciel mieszkania. Wytłumaczył wszystko, ja dałem mu dane na jakiś wypadek. Potem ściepa, 3000 kC do kieszeni Czecha, dla na kwitek.
Prago witaj!
Mieszkanie w pytę. Wszystko było. Zaczynając od żelazka, przez całe AGD kończąc na drabinie. Jeno srajrolki nie było. Ah ci wredni Czesi i ich czarny humor.
Pierwszego dnia odwiedzialiśmy część miasta bliż