Gdzieś tak na początku sierpnia na jakiejś imprezie zaproponowałem mojemu kumplowi Tomkowi objechanie dookoła Polski pociągiem. Ten nakręcił się na ten pomysł jak małe dziecko. Ustaliśmy datę wyjazdu - 14 sierpnia po 18:00. Tak się składało ze był to długi weekend i Bilet Turystyczny był ważny przez 3 dni - od czwartku wieczór do poniedziałku do 6 rano.
W niedługim czasie do grona poparzeńców dołączył nasz kolega Gazduś.
Zapytałem jednego i drugiego co chcą zobaczyć i gdzie chcą pojechać
Gazduś - morze, Warszawa i sklep z tanimi fajkami ukraińskimi
Tomek - morze, jezioro i Warszawa
Ramowy plan zwarł w sobie wszystko co dusze zapragnęły + pare dodatków ode mnie :)
Problemem był wyjazd Tomka, którego wyjazd stał pod znakiem zapytania. Rodzice nie chcieli go puścić no jeżdżenie nocnymi pociągami, które jest niebezpieczne, śmiercionośne itp itd...
Więc do wykonania miałem zadanie w których jestem specjalistą. Urabianie rodziców Tomka trwało niecałą godzinę. Powstawialiśmy masę kitów i przekłamań z czego największy to ten, że nie będziemy jeździć nocnymi pociągami. Trochę tak głupio, ale tak bywa. Oko za oko ;)
Najlepszy motyw to jednak chyba ja odwaliłem. W przeddzień wyjazdu spotkałem moejgo kumpla Bartka i jego dziołche. Nakręcili mnie na Tatry, w które jechali w poniedziałek. I tak zamiast wrócić do domu miałem jeszcze połazić po górach.
W dzień wyjazdu, tak ze dwie godzinki przed wylazłem na hopki, gdzie spotkałem zarówno jedynego jak i drugiego. Obydwaj zwarci i gotowi do wyjazdu. Tomek nie miał zielonego pojęcia gdzie jedzie. Wiedział tylko, że najpierw do Poznania, a potem gówno wiedział :D Ja wróciłem do domu, spakowałem się i pojechałem kupić bilety.
Na dworcu żegnałem ekipę jadącą na Ukrainę. Potem odprowadziłem koleżankę pod Pedet. Żeby było ciekawiej, gdy szliśmy Kościuszki przebiegli obok nas dwaj goście i dorwali się do dwóch innych i rzucili ich pod ścianę budynku. Szczęście, że były to policjanci-tajniaki, bo przez moment myślałem, że będą się lać. Poszliśmy na przystanek. Tam się pożegnaliśmy, ona polazła na świdnicką, ja wróciłem na Dworzec Główny. Wszak o 23:20 odjeżdżała nocna rzeźnia do Kołobrzegu.
Spotkaliśmy się w wagonie. Tam wpisaliśmy numer dokumetów na bilety, wszak bez nich nie są ważne. O wpół do dwunastej ruszyliśmy...