Generalnie całą drogę przesypiam, za oknem nie dzieje się nic interesującego, czasami mijamy się z jakimiś innymi pociągami, a to spóźniony nocny z Gdynii, a to jakieś padło na porannej osobówce do Krakowa, czy Kielc. W końcu przejeżdżamy przez Wisłę, co oznacza ze za chwilę będę Puławy. Po lewej zostawiamy zakłady, chwile potem rozwija się jak dywan peron, następnie wiata i chwile potem zatrzymujemy się w malowniczo położonym w łuku przystanku Puławy Miasto. Wysiadam na peron, schodzę do przejścia i chwile potem stoję już na parkingu przed dworcem.