Nocną rzeźnia do Rzeszowa

Ledwo co przyjechałem z Kotliny Kłodzkiej, a już musiałem wychodzić na pociąg, tym razem do Rzeszowa. Zdarzyłem tylko przepakować plecak, wypic kawe i już musiałem wychodzić. Niestety spozniłem sie na 122, nastepnym bym już nie zdążył, więc ratowałem sie biegiem na tramwaj. Po dobiegnieciu do petli autobusowej zauważyłem autobus E, a za kierownicą znajomego kierowce - Grześka. Wszedłem, przywitałem się i zapytałem, o której jest na dominikańskim. Odparł ze o 21:20. Na styk, ale wyjścia nie ma. Pojechaliśmy.

Grzesiek grzał ile fabryka dała, więc mimo obzjazdu byłiśmy na Dominikańskim planowo. Wysiadłem, pobiegłem na tramwaj. Nawet nie patrzyłem jaki, ważne, że jechał do dworca. Wysiadłem koło MDK na Kołłątaja, zachaczyłem o Żabkę, kupiłem bułki, pasztet i doładowanie do koma i wio na stacyje. Jeszcze tyłko kupić bilecik i na peron. O 21:36 wbiegłem na peron. A tu zonk - pociąg który miał odjechać za 4 minuty dopiero wyjeżdzał z grupy postojowej. Wśród peronowoego zgiełku odszukałem Ufa, Periana, Marcina, Mareczka i Jacka.

Po podstawieniu pociągu zaczał się szturm na przedziały. Banda rozwrzeszczanych pasażerów rozpoczeła najazd. My też :) Oczywiscie każdy poszedł w swoją drogę, ale w końcu spotkaliśmy sie w bodajże w trzecim przedziale pierwszego wagonu.

Ocjechaliśmy tuz przed 22. Rozpoczeły sie rozmowy, picie, jedzenie itp etc. Na szczęście jechaliśmy sami i mozna bylo hulać do woli :) W Opolu dosiadł się Michał (przy okazji kupil na trunki, aby uzupełnić stan:) ). Potem rozmowy i tak do Krakowa, gdzie stwierdziliśmy ze czas isc spać. I to też niezwłocznie uczyniliśmy :)

Komentarze (0)